Bursztyn to moja wielka miłość, uwielbiam jego różne kolory, faktury, to, że jest ,,ciepły" w dotyku. Najbardziej fascynuje mnie surowy, lub tylko z lekka obrobiony tak, by tę surowość zachować. Mogę godzinami leżeć i patrzeć jak słońce przechodzi przez jego bryłki - szkoda, że na szyi nie da się uzyskać efektu przeświecania, ale żadna z nas jeszcze nie umie sama z siebie emanować światłem w sensie dosłownym ;).
Kiedy byłam w zeszłym roku w Gdańsku poczułam się jak w bursztynowym Eldorado :) i oczywiście obkupiłam się w surowy bursztyn za wszystkie czasy (zostawiając tam fortunę). W jednej bryłce zakochałam się szczególnie - to inkluz, ma pęcherzyk powietrza w środku i przepiękną, ciepłą, miodową barwę. No to zrobiłam z niego zawieszkę - księżyc w sieci ;)
Może być połączona z naszyjnikiem lub osobno.
Reszta zakupionego bursztynu leży i czeka na lepsze czasy, czyli na pomysł. Może coś obrzucę sutaszem, a może... jeszcze nie wiem :)
Piękne bursztyny :) i oczywiście to co z nich powstało :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię busztynki tak, jak agaty... ach!
OdpowiedzUsuń